Odnawiamy toaletkę - drugie życie staroci

Jak wprowadziłam się do mieszkania po babci znalazłam tam wiele ciekawych acz starych i poniszczonych mebli. Już wtedy miałam wielki plan ich renowacji. Jednak jak to zawsze u mnie skończyło się na wielkich planach, które niezastały zrealizowane. A szkoda. Wielka szkoda. Bo w czasie remontu mieszkania wiele wspaniałych cacuszków zostało wyrzuconych na śmietnik. Oczywiście nic w stylu Ludziwka XVI czy inncyh antyków. Miałam wiele mebli z PRL-u, czyli typowych meblościanek. Jednak zachowałam starą drewnianą szafę, komodę, stoliki nocne i całkiem przyjemny okrągły stolik, który służy mi jako moja toaletka. I tak codziennie się budzę i patrzę na tą toaletkę i marzy mi się mowa. Choć żadne dostępne w sklepach czy na allegro nie spełniają moich oczekiwań.Oczywiście znajduje fajne toaletki, ale zawsze coś w nich nie tak.

Ta za wysoka, ta za wąska. A czasami toaletka musi się zmienić na stół który zmieści i udźwignie moją 20- letnią maszynę do szycia. Dlatego ciągle korzystam z mojego prowizorycznego stolika.
Ale wczoraj budzę się u myślę "DOŚĆ TEGO!!! TRZEBA SIĘ ZA TO WZIĄĆ "
Pojechałam do sklepu. U mnie najbliższy sklep budowlano - remontowy to Mrówka. Tam po konsultacji z przemiłym Panem zakupiłam puszeczkę małej farby. Pomyślałam nie będę szaleć z wielkimi pojemnościami, bo jak mi nie wyjdzie to mebel na spalenia i no już trzeba będzie kupić nową toaletkę. Życie mnie do tego zmusi.

Kupiłam 250 ml takiej farby

Do tego pędzel, wałeczek, tackę do malowania i papier ścierny 240.

Koszt całego zakupu 20 zł. Szał!!! :) Tyle można wydać a jak nie wyjdzie to nie będę sobie włosów z głowy rwała, że tyle pieniążków zmarnowane.

Przyznaje się bez bicia, że rozpuszczalnik miałam w domu. Choć z tego co pamiętam jego koszt to coś w granicy 5-10 zł

Przyjechałam do domu, pełna energii i zapału. Wstawiłam wodę na kawę i wyniosłam stolik na balkon. Tam wzięłam się za matowienie mebla papierem ściernym. Doczytałam, że nie muszę ścierać całego lakieru z mebla, wystarczy tylko lekko zmatowić i powinno się trzymać.
Tak też uczyniłam.
Następnie użyłam czystej ściereczki i rozpuszczalnika i przeczyściłam cały stolik. Dałam mu chwile na wyschnięcie i wzięłam się do roboty
Dodatkowo użyłam patentu z internetu i na moją tackę do malowania położyłam folie aluminiową. Przez to nie musiałam jej później myć i mogłaby być od razu użyta to malowania innego mebla na inny kolor

zmatowiłam do razu krzesło, które prezentowało się tak

zabrałam się za malowanie:)
Pierwsza warstwa i od razu mi się spodobało. Widać było przebijający się stary kolor i to też fajnie wyglądało Więc jak komuś zależy na meblach w lekkim stylu prowansalskim to 2 - 3 warstwy max

Cały stół i krzesło leciałam wałeczkiem, a same końce nóg, zakamarki to pędzelkiem.
Stół pomalowałam 5 warstwami farby, a krzesło 3 bo właśnie zależało mi na lekkim przebiciu wcześniejszego koloru.
Stół malowałam jeden dzień. Jest to dość szybko schnąca farba więc po pierwszej warstwie czekałam godzinę i już można było malować kolejne. Farba nie śmierdzi jakoś bardzo, jednak nie polecam malowania w domu, chyba że przy mocno otwartych oknach. Co ważne też nie pryska na prawo i lewo, do podłożenia na podłogę wystarczy kilka gazet. Ja jakoś szczególnie nie musiałam się przejmować zabrudzeniami bo mój balkon i tak szykuje się na gruntowny remont :D

Dodatkowo miałam kawałek materiału w "Koty" z Ikea

który została z zasłon, a z którego zrobiłam sobie obicie na siedzisko na krześle.
Całość po wyschnięciu i obiciu prezentuje się przecudnie, przepięknie no i wspaniale

Jestem strasznie dumna z mojego dzieła. Polecam każdemu zabawić się w Dorota was urządzi i coś sobie odnowić i odmalować. Jestem tak zadowolona, że mam plan jeszcze odnowić swoje stoliki nocne.

Z tego co wiem bardzo dobrymi farbami do odmalowywania mebli są farby Annie Sloan, jednak są już dużo droższe.

za 1l - płacimy ok 60 zł. Dlatego na początek nie polecam.

Jeżeli jednak kogoś zainteresują te farby to polecam oficjalną  stronę producenta tutaj